Przyczyny tych problemów są różne - specyficzne trudności dziecka, złe funkcjonowanie szkoły, dysfunkcja rodziny. Jednak niezależnie od nich, słuchając historii opowiadanych przez rodziców, zwróciłam uwagę na typowe błędy, które popełniają.
Nadmierna kontrola
Renia twierdziła, że jej dziesięcioletni syn jest niesamodzielny:
"Muszę dosłownie siedzieć mu nad głową, żeby coś napisał. Gdy tylko odejdę - od razu zajmuje się czymś innym". Chłopiec unikał odrabiania lekcji, jak mógł - nie wracał na czas z podwórka, oszukiwał matkę, że
"nic nie ma zadane". Renia znalazła na to sposób - zaczęła dzwonić do nauczycieli i kolegów, pytając o prace domowe. Nie zdawała sobie sprawy, że przejmując całkowitą kontrolę - pozbawia syna odpowiedzialności i motywacji do nauki.
Hania także od początku kariery szkolnej swojej córki odrabiała z nią lekcje. W szkole średniej musiała "spasować" - materiał był dla niej za trudny. Wtedy zaczęła naganiać dziewczynę do nauki, organizować jej korepetycje, a gdy to nie pomagało, ograniczać swobodę wychodzenia z domu.
Wywiązała się walka, w której Hania musiała uciekać się do coraz cięższych środków, a córka reagowała agresją. Ich relacja zaczęła się gwałtownie pogarszać.
Uczenie się za dziecko
Czasami rodzice niezadowoleni z efektów nauki dziecka, sami brali się do roboty. Ania wieczorami, gdy córka już spała, sprawdzała zeszyty i przepisywała od nowa fragmenty jej prac domowych. Robiła to, ponieważ wstydziłaby się, gdyby córka poszła do szkoły z takim zeszytem.
Ewa, matka dwójki licealistów, pisała za nich wypracowania. Przygotowywała się do tego pilnie czytając lektury, szło jej nieźle, dostawała piątki i czwórki.
Nawet, gdy zdała sobie sprawę, że w ten sposób krzywdzi dzieci, nie potrafiła przestać. Obawiała się, że same sobie nie poradzą.
Zbyt wysokie wymagania
Ala zgłosiła się do mnie z powodu problemów ze swoją dziewięcioletnią córeczką. Ostatnio dziewczynka wracała ze szkoły z bólami brzucha, siadała do lekcji z ogromnym napięciem, gdy coś jej nie wyszło, płakała, rzucała zeszytem i mówiła, że jest głupia. Zastanawiałam się wspólnie z Alą, co się dzieje z dzieckiem. Ala była zadowolona z wyników córki, powiedziała jej, że nawet gdyby dostała gorszą ocenę i tak będzie ją kochała. Zupełnie nie rozumiała dlaczego dziewczynka tak się denerwuje.
Poprosiłam ją o szczegółowe opisanie ostatniej takiej sytuacji. Ala sprawdzała pracę dziewczynki, jak zwykle, podkreślając na czerwono błędy. Wtedy nastąpił wybuch. Córka zaczęła płakać i rzuciła zeszytem. Ala nie zdawała sobie sprawy, że koncentrując się na błędach, odbiera dziecku satysfakcję z wykonanej pracy.
Dawała córce podwójny komunikat: z jednej strony mówiła "możesz popełnić błąd", z drugiej okazywała swoje niezadowolenie. Ala była zaskoczona, ale zgodziła się z moją interpretacją - stwierdziła, że jest perfekcjonistką i że błędy tak ją rażą, że nie potrafi ukryć dezaprobaty.
Niewłaściwe motywowanie
Rodzice w poczuciu własnej bezradności wobec szkolnych niepowodzeń dzieci próbowali wszystkiego, żeby zachęcić je do nauki: moralizowali
"ja w twoim wieku...", straszyli przyszłością
"będziesz kopał rowy", zawstydzali
"ty głupku, kretynie". Padały raniące słowa, których często potem żałowali. Odbierali dzieciom przywileje {kieszonkowe wyjście z domu}. Brak skuteczności prowadził do wyznaczania coraz cięższych kar. Z kolei dzieci nie mając już nic do stracenia podejmowały walkę z rodzicami. Hania zapowiedziała córce, że nie wyjdzie z domu do wakacji, z powodu jedynek na półrocze. Dziewczyna w odpowiedzi zagroziła, że rzuci szkołę i ucieknie z domu.
Czasami rodzice uciekali się do przekupstwa. Kazik obiecał synowi rower w zamian za lepsze wyniki w nauce. Chłopiec postarał się i otrzymał nagrodę, ale zaraz potem
"obniżył loty". Kazik poczuł się bezsilny i oszukany.
Brak zainteresowania nauką dziecka
Jola samotnie wychowywała dwójkę dzieci. Starsza córka uczyła się bardzo dobrze, dostała się na studia. Z synem od początku były kłopoty. Miał trudności z nauką czytania i pisania, i szybko zniechęcił się do szkoły. Jola była zapracowana i zmęczona, nie miała czasu zajmować się sprawami szkolnymi chłopca. Uważała, że ma takie same warunki do nauki jak siostra i powinien dać sobie radę. Nie rozumiała, że syn potrzebuje pomocy. Chłopak odnosił porażki, zaczął wagarować, z trudem skończył podstawówkę. Kryzys nastąpił w pierwszej klasie szkoły zawodowej- chłopiec przerwał naukę. Jola dopiero wtedy zaczęła szukać pomocy.
Rodzice, z którymi pracowałam, próbowali pomóc swoim dzieciom. Ali wystarczyła jedna porada. Zrozumiała, na czym polega problem i zmieniła strategię: czytając pracę córki, najpierw mówiła co jej się podoba, a następnie {zamiast podkreślać błędy}, zachęcała dziewczynkę do sprawdzenia w słowniku pisowni niektórych wyrazów. W ten sposób dziecko miało satysfakcję z własnej pracy i uczyło się samo kontrolować błędy. Działania Ali szybko przyniosły efekty. Córka chętnie pokazywała jej swoje zeszyty, ustąpiły też niepokojące objawy w jej zachowaniu związane z nadmiernym napięciem.
Hania, Jola, Ania, Ewa, i Kazik uczestniczyli w cyklu zajęć "Szkoły dla rodziców", pracowali nad rozwiązywaniem problemów związanych z nauką dzieci. Podczas spotkania poświęconego tym zagadnieniom, były realizowane trzy ważne cele: